środa, 16 września 2015

Rozdział 3

    Było już bardzo późne popołudnie gdy zmęczona Usagi wjeżdżała windą na 20. piętro ich apartamentu. Przestępowała jednak energicznie z nogi na nogę niecierpliwie czekając aż winda wjedzie na odpowiednie piętro. Koniecznie chciała zdążyć zrobić mu kolację zanim wróci z uniwersytetu. Trzymając zakupy w jednej i drugiej ręce a klucze w zębach praktycznie biegiem puściła się do drzwi mieszkania.
Z ulgą stwierdziła, że nie ma go jeszcze w domu, więc zrobi mu niespodziankę. Usłyszała znajomy dźwięk dzwonka telefonu. Aby nie tracić czasu założyła bezprzewodową słuchawkę na ucho.
    - Tak, Minako???
    - Mam ich!!!- wykrzyknęła Mina.
    - No widzisz! Mówiłam, że wszystko pójdzie po twojej myśli.
    - Kochana, wbrew pozorom wcale nie było tak kolorowo jak ci się wydaje.
    - Taaaaaak???- nie dowierzała Usagi.
    - Mają charakterek. To znaczy Taiki był jedyną konkretną osobą, z którą dało się normalnie porozmawiać. Seiya stwierdził, że i tak będzie lepiej niż z poprzednim managerem a Yatenowi było wszystko jedno. Co za ignorant!- oburzyła się.
    - Już widzę, że przypadniecie sobie do gustu- uśmiechnęła się podnosząc jeden kącik ust w uśmiechu.
    - Nie ważne. I tak dam sobie z nimi radę. Nie mam się z nimi przyjaźnić tylko pracować.

Rozmawiały jeszcze chwilę po czym Minako musiała się rozłączyć, bo wzywały ją sprawy zawodowe.
Usagi powoli kończyła kolację. Nakryła do stołu. Wskoczyła pod prysznic. Siniaki na rękach powoli zaczynały blednąć. Potarła je mimowolnie przywołując niechciane wspomnienia. Ubrała się szybko, zapaliła świece na stole i włączyła nastrojową muzykę. Za oknem zaczynało się ściemniać. Po paru minutach usłyszała, że drzwi się otwierają.
Wyszła mężczyźnie naprzeciw.
    - Mamoru... witaj- wspięła się na palce aby go pocałować.
Mamoru od niechcenia oddał pocałunek. Usagi spojrzała na ukochanego. Jego oczy były zimne i nieco zamglone. Wyczuła lekką woń alkoholu, którą starał się zamaskować perfumami, którymi niedawno się skropił oraz miętową gumą.
    - Zrobiłam ci na kolację...- udając, że nie zauważyła niczego próbowała nawiązać rozmowę.
    - Jadłem na mieście- uciął jej w pół zdania, rzucając swoją aktówkę w przedpokoju minął Usagi i zostawiając ją w lekkim osłupieniu poszedł do łazienki nawet nie spoglądając na pięknie zastawiony stół. Zgrzyt zamykanego zamka w łazience wyrwał ją z zamyślenia. Łzy zasłoniły jej widok. Zrobiło się jej cholernie przykro , że jej starania poszły na marne. Podążyła do jadalni, usiadła do stołu, samotnie zjadła kolację, zgasiła świece. Oparła łokcie o blat i schowała twarz w dłoniach. Po upływie pół godziny usłyszała jak wychodzi z łazienki. W półmroku panującym w ich mieszkaniu Usagi zobaczyła jego sylwetkę zbliżającą się w jej kierunku. Sięgnął po stojący na stole kieliszek z winem. Wypił go jednym haustem. Następnie rzucił nim o ścianę. Usagi podskoczyła ze strachu zaskoczona jego nagłym napadem. Szkło rozprysło się na drobne kawałki po podłodze.
Mamoru wytarł usta wierzchem dłoni. Podszedł do Usagi, złapał ją za wilgotne jeszcze włosy i siłą zmusił żeby wstała. Nadal trzymając ją za włosy zaciągnął do sypialni. Rzucił na łóżko i zdarł z niej ubranie. Bieliznę roztargał.
Łzy spływały po jej pięknej twarzy mocząc poduszkę. Próbowała się opierać, choć i tak wiedziała, że nie ma z nim żadnych szans.
    - Mamoru... Mamoru... proszę... sprawiasz mi ból.. nie rób mi tego...- prosiła błagalnym głosem przez łzy.
    - Milcz!- krzyknął i ścisnął mocniej swój uścisk na jednym i drugim przedramieniu- Nienawidzę cię...- wycedził przez zęby. Usagi jęknęła z bólu- Nienawidzę cie za to, że tutaj wróciłem.
    - Mamoru... przecież wróciłeś tu dla mnie...
    - I dlatego tak bardzo cię za to nienawidzę. Mogłem mieć pracę w Stanach ale wróciłem do ciebie... Nadajesz się tylko do jednego.

Po tych słowach siłą wziął to czego chciał. Usagi przestała się bronić, czekała aż to wszystko po prostu się skończy. Wiedziała, że zaraz będzie po wszystkim i da jej spokój. Musiała tylko wytrzymać. Na koniec wymierzył jej siarczysty policzek.
    - Umiesz tylko płakać, od zawsze tylko to potrafiłaś robić najlepiej- mówiąc to ciężko opadł na drugą stronę łóżka.
Po chwili usłyszała jak uspokaja się mu oddech i zasypia. Powoli, ostrożnie zsunęła się z łóżka, bezszelestnie podążyła do łazienki.
Stojąc przed lustrem dotknęła gorejącego i piekącego policzka. Szybko pobiegła do kuchni, wyciągnęła lód i przyłożyła go do twarzy.
Wzięła prysznic, zmywając z siebie zapach Mamoru.
    - Zmieni się, na pewno się zmieni... Jeszcze trochę... Na pewno się wszystko naprostuje...- szeptała do siebie powtarzając te słowa jak mantrę, równocześnie pocierając ostrą gąbką swoje delikatne ciało.


Łączna liczba wyświetleń