wtorek, 24 listopada 2015

Złośliwość rzeczy martwych...

Będę zmuszona Was przeprosić ale w najbliższym czasie nie pojawi się tu żaden tekst, bo niestety mój komputer odmówił mi posłuszeństwa :/ Ale myśle, że to kwestia tygodnia z hakiem :)
Pozdrawiam :*

sobota, 17 października 2015

Rozdział 4

    Obudziły ją promienie słońca, bezlitośnie wdzierając się przez szyby. Położyła rękę na pustym, zimnym już miejscu gdzie spał Mamoru. Łzy znów zaczęły same płynąć.
Spojrzała na swoje na nowo posiniaczone ręce. Z ulgą odetchnęła, bo miała dziś na szczęście wolny dzień. Stwierdziła, że mogła by przeleżeć tak resztę dnia patrząc się tępo w sufit albo zgarnąć cały zapas lodów z zamrażalnika i wszystkie zjeść bezmyślnie skacząc po programach w tv.
Na zegarze dochodziła już dziesiąta. Powoli wstała, podniosła swoje obolałe ciało, kręciło się jej w głowie od tych wszystkich wydarzeń. Ubrała się i zaczęła sprzątać roztrzaskane szkło, które znajdowało się praktycznie w całej jadalni.
Wróciła wspomnieniami do czasów gdy Mamoru dostał możliwość odbycia stażu na uniwersytecie w Stanach Zjednoczonych.

    '    - Zobaczysz Usako, ten rok minie szybko. Będziemy rozmawiać przez telefon lub przez skype, możesz pisać maile.
         - Mamoru... będę, będę pisać!...
         - Może przylecisz w wakacje mnie odwiedzić?
         Oczy dziewczyny zrobiły się większe.
         - Naprawdę?!
         Mocno wtuliła się w chłopaka.

         Rok faktycznie upłynął dość szybko. W międzyczasie poleciała do niego na parę tygodni. Zwiedzili kilka miejsc.
         - Usako, kiedyś tu zamieszkamy- powiedział zadowolony, przytulając ją do siebie. Dziewczyna zesztywniała.
         - Mamoru...ja nie chcę mieszkać w Stanach. Tu nie miałabym nikogo... Nie chcę zostawiać rodziny i przyjaciół...
         - Ale to może być szansa jedna na milion... Rozumiesz mnie?
         W oczach dziewczyny zaszkliły się łzy. Rozumiała go doskonale. Nic go tu nie trzymało, rodziny nie miał, bo rodzice osierocili go gdy miał 7 lat, sami też byli jedynakami więc nie miał żadnego kuzynostwa. Dziadkowie, którzy go wychowywali, zmarli kilka lat temu. A co do przyjaciół to twierdził, że na całym świecie kogoś można znaleźć.
         - Z twoim wykształceniem na pewno będą bić się o ciebie najlepsze uniwersytety w Japonii... Będziemy mieć wszystko na miejscu.
         - Nie bądź dziecinna...      '

Pamiętała te wszystkie nieprzespane noce, morze łez, które wylała rozmawiając z nim. Aż w końcu uległ jej namowom. Wrócił do Tokio i praktycznie od razu zaczął pracować na tutejszym uniwersytecie.
Minęły 2 lata. Zamieszkali razem. Cieszyła się niezmiernie.
Niestety Mamoru powoli zaczął się zmieniać. Z ciepłego, czułego i kochającego zmienił się nie do poznania w gwałtownego, zaborczego furiata. O wszystkie swoje niepowodzenia obwiniał właśnie ją. Doskonale pamiętała pierwszy raz gdy ją uderzył. Przyszedł wkurzony, bo coś poszło nie tak na uczelni. Rozciął jej wargę wymierzając cios w twarz. Był jak w amoku. Przerażona zamknęła się w innym pokoju na całą noc. Rano gdy z niego wyszła i gdy dotarło do niego to co zrobił, zaczął ją gorliwie przepraszać. Po paru dniach rana się zagoiła a Minako nakarmiła kłamstwem, że niezdarnie poślizgnęła się na mokrych płytkach w kuchni.
Później Mamoru się oświadczył, kupując jej kiczowaty pierścionek z kamieniem w kształcie serca. Znów przez jakiś czas było dobrze. Wybaczyła mu.  Jednak przez ostatnich parę tygodni po prostu się nad nią regularnie znęcał. Po czułym i troskliwym Mamoru nie zostało ani śladu. Regularnie zmuszał ją do stosunku. Jednak nie potrafiła nazwać tego po imieniu. Brnęła w zaparte twierdząc, że się zmieni, że to minie że po prostu ma problemy w pracy.
Z apatycznych rozmyślań wyrwał ją znajomy dzwonek telefonu.
    - Usagi! Masz dziś jakieś plany? To znaczy czy jesteś bardzo zajęta? Chciałam się dowiedzieć czy znajdziesz dla mnie chwilę czasu?- wyrzucała z siebie potok słów.
    - Minako, karabin maszynowy powinien nosić twoje imię- usłyszała charakterystyczny śmiech w słuchawce- Akurat mam dzisiaj wolne.
    - Ahaaaa.... Pewnie chciałaś spędzić ten dzień z Mamoru?
Odpowiedziała jej cisza w słuchawce .
    - Usagi???
    - Och, przepraszam coś przerwało- skłamała- Nie mam żadnych planów. Mamoru pewnie wróci dziś późno, bo tak ma w grafiku.
    - Świetnie, to przyjedź do mnie do pracy. Mamy małą sesję i jesteś mi potrzebna.

Po wymianie informacji Minako zakończyła rozmowę. Usagi skończyła spokojnie sprzątać, zjadła śniadanie i zaczęła się zbierać do wyjścia. Ubrała czarny golf z długimi rękawami i czarne jeansy, zamiast szpilek wybrała wygodne różowe trampki conversa. Na twarz nałożyła mocno kryjący podkład aby zamaskować widoczne gdzieniegdzie pozostałości po siniakach oraz podkrążone od płaczu oczy. Dokończyła makijaż, złapała za kufer z kosmetykami i udała się do wyjścia zgarniając po drodze długi, luźny sweter i kluczyki.
Rozsiadła się wygodnie, zaciągając się zapachem skóry. Mogła by siedzieć w tym aucie godzinami. Czuła się w nim tak bardzo bezpieczna. Nie raz uciekała z mieszkania, zamykała się w aucie i zasypiała na fotelu. Potrząsnęła energicznie głową odganiając nieprzyjemne wspomnienia.
Przekręciła kluczyk w stacyjce i pomknęła w dobrze jej znanym kierunku.

***

Szła korytarzem pogrążona w swoich myślach, gdy nagle wychodząc zza rogu z impetem w kogoś uderzyła, mocno tłukąc tyłek. Rękoma asekurowała kufer aby nic się nie zniszczyło.
Podniosła wzrok, a jej oczom ukazał się wysoki, postawny, dobrze zbudowany i cholernie przystojny mężczyzna. Patrzył na nią z góry swoimi granatowymi oczyma, rzucając jej zadziorne spojrzenie.
Podniosła się szybko rozmasowując swoje pośladki i udając, że nie widzi wyciągniętej ręki mężczyzny.
    - Uważaj jak chodzisz!
    - To samo mógłbym powiedzieć tobie. Trzeba patrzeć przed siebie.
    - To ty mnie potrąciłeś!
    - Nic ci nie jest?
    - Nic ci do tego- parsknęła próbując go wyminąć.
    - Dziwna jesteś- założył ręce za głowę- Normalnie dziewczyny skaczą z radości gdy się na mnie natkną.
    - A niby czemu???- zrobiła zdziwioną minę.
    - Bo jestem super- wyszczerzył idealnie białe zęby- Nie złość się, złość piękności szkodzi- powiedział nachylając się w jej kierunku aby przyjrzeć się jej twarzy.
Odsunęła się energicznie. Mężczyzna uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu i dotknął jej koczka.
    - Do zobaczenia, Odango.
    - Wątpię- syknęła ze złością idąc w swoją stronę.
Oglądnęła się jeszcze za siebie. Mężczyzna stał obserwując ją uważnie ciemnymi oczyma i machając do niej ręką.
    - Co za kretyn...- szepnęła do siebie przewracając oczami.

***

    Machnęła Sakurze ręką na znak przywitania, zgarnęła z jej biurka swój kubek z kawą i wpadła do gabinetu Minako.
    - Usagi!- ucieszyła się widząc przyjaciółkę.
    - Wybacz spóźnienie. Ale spotkałam na swojej drodze jakiegoś kretyna.
Kątem oka zauważyła jakiś ruch przy szklanej ścianie.
    - Pozwól, że przedstawię ci Three Lights. To Taiki, a to Yaten. Zrobimy sobie małą sesję w naszym studiu. Przygotujesz ich do zdjęć. Czekamy tylko jeszcze na Seiyę.
    - Pewnie włóczy się po budynku za jakimiś panienkami- parsknął z niesmakiem Yaten, odrzucając grzywkę do tyłu.
Jak na komendę drzwi pomieszczenia zostały szeroko otwarte.
    - Już jestem!
Usagi odwróciła się w kierunku drzwi.
Zakrztusiła się kawą widząc kto wszedł do gabinetu.
    - To ty???!!- wskazała na niego palcem.
    - Odango! A nie mówiłem, że się jeszcze zobaczymy?
    - Znacie się?!- zdezorientowana Minako patrzyła to na jedno, to na drugie.
    - Można tak powiedzieć- Seiya mrugnął do Usagi, na co odpowiedziała tylko naburmuszoną miną i wykwitem rumieńców na policzkach niczym nastolatka.
    - Sakuro! Zaprowadź Three Lights do studia. My zaraz dołączymy.
Minako cierpliwie poczekała aż Sakura zamknie za sobą drzwi.
    - Usagi????? Masz mi coś do powiedzenia??- posłała jej pytające spojrzenie.
    - Nawet nie pytaj...- przewróciła oczami.
    - To ja gonie za nimi, flaki sobie wypruwam żeby podpisać z nimi kontrakt a ty po prostu znasz się z Seiyą???!- powiedziała na jednym wdechu Minako.
Usagi pobieżne opowiedziała jej historię "poznania" Seiyi.
    - Teraz rozumiem ale to nie powód żeby go skreślać. Jest po prostu bezpośredni i ma specyficzne poczucie humoru. A teraz schowaj dumę do kieszeni, jesteś mi bardzo potrzebna. Przygotuj ich do sesji zdjęciowej. A jeśli się zgodzą będziesz ich przygotowywać do koncertów, wywiadów itp.
    - O nie... To jednorazowe zlecenie.
    - Usagi, nie bądź niemądra, jeśli będą zadowoleni podpiszesz z nimi umowę i uwolnisz się od tych rozkapryszonych modelek.
    - No nie wiem... Nie wiem co gorsze...

***

    Zapukała do garderoby. Otworzył jej uśmiechnięty Taiki. Szybko zabrała się za swoją pracę. Odniosła wrażenie, że Taiki to bardzo miły i inteligentny facet, Yaten jest trochę kapryśny ale da się go lubić. Natomiast Seiya... po prostu działał jej na nerwy. Znała go ledwo godzinę a już wiedziała, że nie polubi nowego podopiecznego Minako.
Usadowił się wygodnie na fotelu i rozłożył ręce.
    - Jestem cały twój.
    - Niedoczekanie- syknęła bardziej do siebie niż do niego, nachylając się nad swoim kuferkiem.
    - Słyszałem!- wyszczerzył idealnie białe zęby w szerokim uśmiechu.

Czuła się nieswojo widząc jak na nią patrzy.
    - Mam coś na twarzy?- spytała ironicznie.
    - Masz bardzo piękną twarz... Wyskoczymy na jakąś kawę?
Popatrzyła na niego zaskoczona komplementem i tym jaki jest bezpośredni. Po chwili zaskoczenie ustąpiło złości.
    - Już piłam, poza tym jestem już zajęta- mówiąc to wskazała palcem na swoją dłoń z pierścionkiem. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął bliżej aby zobaczyć pierścionek. Na jego twarzy zaczął błąkać się uśmiech.
    - Bardzo... Hmmm... oryginalny...- powiedział powstrzymując się żeby się nie roześmiać- Poza tym, jak to mówią? Nie ma takiego wagonu którego nie można odczepić?
Wyrwała mu rękę ze złością i zaczęła go przygotowywać.

    Seiya wstał z fotela, górował nad nią swoją sylwetką.
    - Dzięki Odango- machnął jej ręką i wyszedł z pokoju.
    - Trzymajcie mnie, bo mu przywalę...

***

    Po dwóch godzinach sesja dobiegła końca,
Siedziała spokojnie w gabinecie Minako, gdy ta wpadła z impetem do pomieszczenia.
    - Chcą ciebie! I nikogo innego. Nawet nie zdążyłam im ciebie polecić i odpowiednio zareklamować! Sami to zaproponowali.
    - Mowy nie ma. Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko ale o tym zapomnij... I nie rób mi tu wielkich, proszących oczu szczeniaczka...

środa, 16 września 2015

Rozdział 3

    Było już bardzo późne popołudnie gdy zmęczona Usagi wjeżdżała windą na 20. piętro ich apartamentu. Przestępowała jednak energicznie z nogi na nogę niecierpliwie czekając aż winda wjedzie na odpowiednie piętro. Koniecznie chciała zdążyć zrobić mu kolację zanim wróci z uniwersytetu. Trzymając zakupy w jednej i drugiej ręce a klucze w zębach praktycznie biegiem puściła się do drzwi mieszkania.
Z ulgą stwierdziła, że nie ma go jeszcze w domu, więc zrobi mu niespodziankę. Usłyszała znajomy dźwięk dzwonka telefonu. Aby nie tracić czasu założyła bezprzewodową słuchawkę na ucho.
    - Tak, Minako???
    - Mam ich!!!- wykrzyknęła Mina.
    - No widzisz! Mówiłam, że wszystko pójdzie po twojej myśli.
    - Kochana, wbrew pozorom wcale nie było tak kolorowo jak ci się wydaje.
    - Taaaaaak???- nie dowierzała Usagi.
    - Mają charakterek. To znaczy Taiki był jedyną konkretną osobą, z którą dało się normalnie porozmawiać. Seiya stwierdził, że i tak będzie lepiej niż z poprzednim managerem a Yatenowi było wszystko jedno. Co za ignorant!- oburzyła się.
    - Już widzę, że przypadniecie sobie do gustu- uśmiechnęła się podnosząc jeden kącik ust w uśmiechu.
    - Nie ważne. I tak dam sobie z nimi radę. Nie mam się z nimi przyjaźnić tylko pracować.

Rozmawiały jeszcze chwilę po czym Minako musiała się rozłączyć, bo wzywały ją sprawy zawodowe.
Usagi powoli kończyła kolację. Nakryła do stołu. Wskoczyła pod prysznic. Siniaki na rękach powoli zaczynały blednąć. Potarła je mimowolnie przywołując niechciane wspomnienia. Ubrała się szybko, zapaliła świece na stole i włączyła nastrojową muzykę. Za oknem zaczynało się ściemniać. Po paru minutach usłyszała, że drzwi się otwierają.
Wyszła mężczyźnie naprzeciw.
    - Mamoru... witaj- wspięła się na palce aby go pocałować.
Mamoru od niechcenia oddał pocałunek. Usagi spojrzała na ukochanego. Jego oczy były zimne i nieco zamglone. Wyczuła lekką woń alkoholu, którą starał się zamaskować perfumami, którymi niedawno się skropił oraz miętową gumą.
    - Zrobiłam ci na kolację...- udając, że nie zauważyła niczego próbowała nawiązać rozmowę.
    - Jadłem na mieście- uciął jej w pół zdania, rzucając swoją aktówkę w przedpokoju minął Usagi i zostawiając ją w lekkim osłupieniu poszedł do łazienki nawet nie spoglądając na pięknie zastawiony stół. Zgrzyt zamykanego zamka w łazience wyrwał ją z zamyślenia. Łzy zasłoniły jej widok. Zrobiło się jej cholernie przykro , że jej starania poszły na marne. Podążyła do jadalni, usiadła do stołu, samotnie zjadła kolację, zgasiła świece. Oparła łokcie o blat i schowała twarz w dłoniach. Po upływie pół godziny usłyszała jak wychodzi z łazienki. W półmroku panującym w ich mieszkaniu Usagi zobaczyła jego sylwetkę zbliżającą się w jej kierunku. Sięgnął po stojący na stole kieliszek z winem. Wypił go jednym haustem. Następnie rzucił nim o ścianę. Usagi podskoczyła ze strachu zaskoczona jego nagłym napadem. Szkło rozprysło się na drobne kawałki po podłodze.
Mamoru wytarł usta wierzchem dłoni. Podszedł do Usagi, złapał ją za wilgotne jeszcze włosy i siłą zmusił żeby wstała. Nadal trzymając ją za włosy zaciągnął do sypialni. Rzucił na łóżko i zdarł z niej ubranie. Bieliznę roztargał.
Łzy spływały po jej pięknej twarzy mocząc poduszkę. Próbowała się opierać, choć i tak wiedziała, że nie ma z nim żadnych szans.
    - Mamoru... Mamoru... proszę... sprawiasz mi ból.. nie rób mi tego...- prosiła błagalnym głosem przez łzy.
    - Milcz!- krzyknął i ścisnął mocniej swój uścisk na jednym i drugim przedramieniu- Nienawidzę cię...- wycedził przez zęby. Usagi jęknęła z bólu- Nienawidzę cie za to, że tutaj wróciłem.
    - Mamoru... przecież wróciłeś tu dla mnie...
    - I dlatego tak bardzo cię za to nienawidzę. Mogłem mieć pracę w Stanach ale wróciłem do ciebie... Nadajesz się tylko do jednego.

Po tych słowach siłą wziął to czego chciał. Usagi przestała się bronić, czekała aż to wszystko po prostu się skończy. Wiedziała, że zaraz będzie po wszystkim i da jej spokój. Musiała tylko wytrzymać. Na koniec wymierzył jej siarczysty policzek.
    - Umiesz tylko płakać, od zawsze tylko to potrafiłaś robić najlepiej- mówiąc to ciężko opadł na drugą stronę łóżka.
Po chwili usłyszała jak uspokaja się mu oddech i zasypia. Powoli, ostrożnie zsunęła się z łóżka, bezszelestnie podążyła do łazienki.
Stojąc przed lustrem dotknęła gorejącego i piekącego policzka. Szybko pobiegła do kuchni, wyciągnęła lód i przyłożyła go do twarzy.
Wzięła prysznic, zmywając z siebie zapach Mamoru.
    - Zmieni się, na pewno się zmieni... Jeszcze trochę... Na pewno się wszystko naprostuje...- szeptała do siebie powtarzając te słowa jak mantrę, równocześnie pocierając ostrą gąbką swoje delikatne ciało.


Łączna liczba wyświetleń